Król na Złotej Górze


金の山の王さま


Pewien kupiec miał dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę. Oboje myli jeszcze mali i nie umieli chodzić. Pewnego zaś razu wyszły w morze jego dwa suto obładowane statki, cały jego majątek na w nich tkwił. Gdy już sobie myślał, że zarobi na nich dużo pieniędzy, przyszła wieść, że zatonęły. Zamiast bogatego człowieka, stał się biednym człowiekiem i nie pozostało mu nic prócz pola przed miastem. By choć trochę przewietrzyć swój umysł z nieszczęścia, poszedł na to pole, a gdy tak chodził tam i z powrotem, stanął koło niego na raz czarny ludek i zapytał, czemu jest smutny i co tak bardzo wziął sobie do serca. Rzekł wtedy kupiec: "Gdybyś mógł mi pomóc, to bym ci pewnie powiedział." – "Kto wie," odrzekł czarny ludek, "może ci pomogę." Opowiedział więc kupiec, że całe jego bogactwo poszło na dno morza i nie ma nic prócz tego pola. "Nie troskaj się," rzekł ludek, "jeśli mi obiecasz, o co najpierw w domu trącisz nogą, przyprowadzić za dwanaście lat tu, w to miejsce, będziesz miał pieniędzy, ile chcesz." Kupiec pomyślał sobie: "Cóż innego może to być niż mój pies?" Ale o swojej dziatwie nie pomyślał i rzekł tak, założył czarnemu ludkowi podpis, a nad nim pieczęć i poszedł do domu.
Gdy wrócił do domu, jego mały chłopczyk ucieszył się tak bardzo, że trzymając się ław pokołysał się do niego i mocno złapał za nogę. Ojciec wystraszył się wtedy, bo przypomniał sobie obietnicę, i wiedział już, co przepisał ludkowi, lecz ponieważ wciąż nie miał pieniędzy w swych skrzyniach i kufrach, pomyślał sobie, że był to tylko dowcip czarnego ludka. Miesiąc potem poszedł na strych chcąc tam nazbierać cyny by ją sprzedać. Ujrzał tam wielką kupę pieniędzy. I znów był dobrej myśli, kupował, stał się jeszcze większym kupcem niż przedtem i czuł jak dobrym był dla niego Bóg. Chłopiec w międzyczasie urósł, był przy tym mądry i zmyślny. I bardziej zbliżały się jego dwunaste urodziny, tym bardziej zatroskany robił się kupiec, tak że widać mu była strach na twarzy. Zapytał go więc syn pewnego razu, co mu dolega: Ojciec nie chciał powiedzieć, ale ten nie dawał mu tak długo spokoju, aż w końcu powiedział, że nie wiedząc co czyni, obiecał go czarnemu ludkowi, za co dostał dużo pieniędzy. Złożył też swój podpis, a na nim przybił pieczęć, teraz zaś musi go oddać, gdy skończy dwanaście lat. Syn rzekł tedy "Och, Ojcze, nie martwcie się, będzie dobrze, czarny nie ma nade mną władzy."
Syn kazał się błogosławić duchownemu, a gdy nadeszła godzina, wyszli razem na pole, a syn zrobił okrąg i wszedł do niego z ojcem. Wtedy przyszedł ludek i rzekł do starego "Przyprowadziłeś, co mi obiecałeś?" Milczał, lecz syn zapytał "Czego tu chcesz?" Rzekł tedy czarny ludek "Mam do pogadania z twoim ojcem, a nie z tobą." Syn odpowiedział "Oszukałeś i zwiodłeś mego ojca, oddaj podpis." – "Nie," rzekł czarny ludek, "Nie zrezygnuję ze swego prawa." Rozmawiali ze sobą jeszcze długo, w końcu się zgodzili, że syn, ponieważ nie należał do odwiecznego wroga ani do ojca, osiądzie na łódce, która stała na wodzie płynącej w dół, a ojciec odepchnie ją swą własną nogą, syn zaś pozostawiony zostanie wodzie. Pożegnał się zatem z ojcem, usiadł w łódce, a ojciec odepchnął go własną nogą. Łódka przewróciła się, tak że dolna część była na górze, góra zaś w wodzie. Ojciec pomyślał, że syn już stracony, poszedł do domu opłakiwał go.
Łódka jednak nie zatonęła, lecz spokojnie popłynęła dalej, a chłopak był w niej bezpieczny, aż w końcu osiadła na nieznany brzegu. Wysiadł na ląd, ujrzał piękny zamek przed sobą i podszedł do niego. Gdy jednak wszedł, był zaklęty: szedł przez wszystkie pokoje, ale były puste, aż doszedł do ostatniej komnaty, gdzie leżała żmija i wiła się. Żmija zaś była zaklętą dziewicą, która się ucieszyła, gdy go ujrzała i rzekła: "przychodzisz, mój wybawicielu? Czekałam na ciebie dwanaście lat, to królestwo jest zaklęte i musisz je wybawić." – "Jak mam to zrobić?" zapytał. "Dziś w nocy przyjedzie dwunastu czarnych ludzi, a będą oni obwieszeni łańcuchami, zapytają cię oni, co tu robisz, lecz milcz i nic nie odpowiadaj i niech z tobą robią, co chcą: będą cię męczyć, bić i kłuć, znieś to, byle nie mów, o dwunastej muszą odejść. Drugiej nocy przyjdzie innych dwunastu, trzecie dwudziestu czterech, odrąbią ci głowę, lecz o dwunastej mija ich moc, a jeśli wytrzymasz i słowa nie rzekniesz, będę wybawiona. Przyjdę do ciebie, a mam w butelce wodę życia, posmaruję cię nią i znów będziesz żywy i zdrowy jak przedtem." Rzekł tedy: "Chętnie cię wybawię." Stało się więc wszystko to, co powiedziała: Czarni ludzie nie mogli z niego słowa wydusić, a trzeciej nocy żmija zmieniła się w królewnę, przeszła z wodą życia i wróciła go do życia. Potem zawisła mu na szyi, pocałowała go, a wiwaty i radość były w całym zamku, było weselisko, a on był królem na złotej górze.
Żyli więc w szczęściu, a królowa powiła pięknego chłopczyka. Minęło osiem lat, gdy pomyślał o ojcu, jego serce się poruszyło i życzył sobie, by kiedyś wrócić do domu. Królowa nie chciała go puścić i rzekła: "Wiem, że to moje nieszczęście," lecz nie dawał jej spokoju, aż się zgodziła. Przy pożegnaniu dała mu zaczarowany pierścień i rzekła: "Weź ten pierścień i wsadź na swój palec, wnet zaniesie cię tam, gdzie będziesz chciał, musisz mi tylko obiecać, że go nie użyjesz, by poprowadzić mnie przez niego do twego ojca." Obiecał jej to, wsadził pierścień na palec i zażyczył sobie by go przeniósł przed miasto, gdzie żył jego ojciec. W jednej chwili się tam znalazł i chciał wejść do miasta, lecz gdy podszedł do bramy, straże nie chciały go wpuścić, bo miał dziwne, lecz bogate i wspaniałe stroje na sobie. Poszedł więc na górę, gdzie pasterz strzegł owiec, zamienił się z nim na stroje ubrał stary pasterski surdut i spokojnie wszedł do miasta. Gdy przyszedł do ojca, dał się poznać, lecz ten mu nie wierzył, że to jego syn i rzekł, miał syna, ale ten od dawna nie żyje, a że widzi, iż jest biednym pasterzem, to da mu pełny talerz do zjedzenia. Rzekł tedy pasterz do swoich rodziców: "Naprawdę jestem waszym synem, czy nie mam na ciele znaku jakiego, byście mnie rozpoznać mogli?"
"Tak," rzekła matka, "nasz syn ma malinę pod prawym ramieniem." Podwinął koszulę i ujrzeli malinę na jego prawym ramieniu i przestali wątpić, że to ich syn. Potem opowiedział im, że jest królem na złotej górze, a pewna królewna jest jego żoną i mają pięknego syna, któremu siedem lat. Rzekł wtedy ojciec: "Przenigdy to nie może być prawda, to ci dopiero piękny król, co chodzi w poszarpanym surducie." Zezłościł się wtedy syn i obrócił nie myśląc o obietnicy pierścień, życząc sobie do siebie obojga, swej żony i dziecka. W jednej chwili przybyli, lecz królowa płakała skarżąc się i rzekła, że złamał swe słowo i uczynił ją nieszczęśliwą. On zaś powiedział: "Zrobiłem to z nieuwagi, a nie ze złej woli," i mówił do niej, a ona udawała, że się poddała, lecz zło miała na myśli.
Wyprowadził ją z miasta na pole i pokazał jej wodę, gdzie odepchnięto łódkę i rzekł "jestem zmęczony, usiądź, prześpię się trochę na twoich kolanach." Położył jej głowę na kolanach, a ona iskała go trochę, aż zasnął. Gdy zasnął zaś, zdjęła pierścień z jego palca, potem wyciągnęła spod niego nogę zostawiając tylko pantofel, wzięła dziecko na ramię i życzyła sobie, by pierścień przeniósł ją do jej królestwa. Gdy wstał, leżał całkiem opuszczony, jego żony i dziecko odeszli, z nimi zaś pierścień, tylko pantofel został na znak. "Do domu rodziców nie możesz wrócić," pomyślał, "powiedzieliby, żeś czarnoksiężnik, zbierzesz się i będziesz szedł, aż dojdziesz do twego królestwa." Ruszył więc i doszedł w końcu do góry, przed którą stało trzech olbrzymów i się kłóciło, bo nie wiedzieli jak podzielić spadek po ojcu. Gdy ujrzeli, jak przechodzi, zawołali go i rzekli, że mali ludzi mają dobry rozum, niech rozdzieli między nimi spadek. Spadek składał się ze szpady, jeśli ktoś brał ją do ręki i mówił "Wszystkie głowy na dół, tylko nie moja," kładły się wszystkie głowy na ziemię, po drugie z płaszcza. Kto go ubrał, był niewidzialny, po trzecie z pary wysokich butów, gdy się je ubierało i wyrzekło życzenie, w jednej chwili było się tam, gdzie się chciało. Rzekł więc, "Dajcie mi wszystkie trzy sztuki, żebym je wypróbował, czy są w dobrym stanie." Dali mu płaszcz, a gdy go nałożył, był niewidzialny, zmieniony w muchę. Potem przybrał swą postać i rzekł "Płaszcz jest dobry, dajcie mi miecz." Oni zaś rzekli "nie, nie damy ci!, jeśli powiesz, wszystkie głowy na dół, tylko nie moja, wszystkie nasze głowy odlecą i tylko twoja pozostanie." Dali mu jednak, ale pod tym warunkiem, że wypróbuje go na drzewie. Tak też uczynił, a miecz ściął pień jak słomkę. Teraz chciał buty, lecz oni rzekli: "Nie, nie oddamy ich, jeśli je ubierzesz, i zażyczysz sobie być na górze, to my zostaniemy na dole i nie będziemy nic mięli." – "Nie," rzekł, "tego nie zrobię." Dali mu więc i buty. A gdy miał już wszystko, pomyślał o niczym innym jak o żonie i dziecku i rzekł do siebie "ach, gdybym był na złotej górze," i wnet znikł z oczu olbrzymów i tak spadek został podzielony. Gdy był blisko zamku, usłyszał okrzyki radości, skrzypce i flety, a ludzie powiedzieli mu, że jego żona świętuje wesele z innym. Zagniewał się i rzekł "Fałszywa, oszukała mnie i opuściła, gdy zasnąłem." Ubrał płaszcz i niewidzialny poszedł na zamek. Gdy wszedł do sali, wielki stół zastawiony był pysznymi potrawami, a goście jedli i pili, śmiali się i żartowali. Ona zaś siedziała po środku we wspaniałym ubiorze na królewskim tronie i miała koronę na głowie. Stanął za nią, a nikt go nie widział. Gdy położyli jej kawał mięsa na talerzu, zabrał go i zjadł, a gdy wlali jej wina, zabrał je i wypił, ciągle jej podawano i ciągle nic nie miała, talerz i szklanka znikały natychmiast. Wystraszyła się i zawstydziła, wstała, poszła do swojej komnaty i zapłakała, lecz on poszedł za nią. Wtedy rzekła, "Czy nade mną jest diabłem, czy mój wybawiciel nigdy nie przyszedł?" Uderzył ją wtedy w twarz i rzekł "Wybawiciel nigdy nie przyszedł? Jest nad tobą, oszustko. Zasłużyłem na to od ciebie?" Zrobił się wtedy widoczny, wszedł do sali i zawołał "Wesele skończone, prawdziwy król przybył!" Królowie, książęta i radcy, którzy tu się zebrali, wyszydzali go i wyśmiewali, lecz on rzekł w krótkich słowach "wyjdziecie, czy nie?" Chcieli go wtedy pochwycić i rzucili się na niego, ale on wziął miecz i rzekł "Wszystkie głowy na dół, tylko nie moja!" Wszystkie głowy potoczyły się na dół, on zaś na powrót stał się królem na złotej górze.


Tłumaczył Jacek Fijołek, © Jacek Fijołek
ある商人に、二人子どもがいて、男の子と女の子でした。二人ともまだ幼くて歩けませんでした。あるとき、商人の荷物をたくさん積んだ二そうの船が商人の全財産をのせて海に出て行きました。そうしてその荷でたくさんのお金を得るつもりでいたところが、船が海の底に沈んでしまったという知らせがつきました。そうして商人は金持ちになるどころか貧乏になり、町の外にある畑一つしか残りませんでした。少し不幸を考えないようにしようと、商人はこの畑へ出かけていきました。そして畑の中をあちこち歩いていると、黒い小人が突然となりに立って、「どうしてそんなにしょんぼりしているんだい?何をそんなに悩んでいるんだね?」と尋ねました。
それで商人は、「あんたが助けられるなら、話すんだがね」と言いました。「わからないよ」と黒い小人は答えました。「多分、助けられると思うよ。」それで商人は、財産が全部海の底に沈んでしまい、この畑しか残っていないんだ、と話しました。「くよくよするな」と小人は言いました。「家に帰ったときあんたの脚に触れる最初のものをくれると約束して、12年後にここへ持ってくるんなら、望むだけたくさん金をやるよ。」商人は、(それは犬の他に考えられないな)と思い、小さな息子のことは思い出さなくて、「いいよ」と言い、黒い小人に証文を書いて印をおして渡し、家に帰りました。
家に着くと、小さな男の子がとても喜んでベンチにつかまって、父親にとことこ走り寄り脚にしがみつきました。父親はどきっとしました。というのは約束を思い出して、何を証文にして渡したか今わかったからです。ところが、箱にはやはり金がみつからなかったので、小人はただふざけていたんだと思いました。
一か月経って、商人は古い錫を集めて売るつもりで屋根裏部屋に上がっていき、そこにお金が大きな山になってあるのが見えました。それでまた嬉しくなり、品物を買いつけ、前よりも大きな商人になり、運に恵まれていると感じていました。そのうちに男の子は大きくなり、利口で賢い子になりました。しかし12年目が近づけば近づくほど商人は心配になり、顔にも出るようになりました。ある日、息子は、お父さん、どうしたの?と尋ねましたが、父親は言おうとしませんでした。ところが、息子が何度もしつこくきくので、父親はとうとう、何のことか分からずに黒い小人にお前をやると約束してしまったんだ、そうしてその代わりにたくさんのお金をうけとってしまった、と話しました。それから、これを誓って署名をして、12年が過ぎたらお前を渡さなくてはならないのだ、と付け加えました。
すると息子は言いました。「お父さん、心配しないで。みんなうまくいくよ。黒い小人は僕をどうともできないよ。」息子は牧師に祝福してもらいました。その時期がくると、父親と息子は畑へ一緒に出かけ、息子は円を描いてその中に父親と一緒に入りました。それから黒い小人がやってきて、父親に、「約束のものをもってきたか?」と言いました。父親は黙っていましたが、息子が「お前はここに何の用だ?」と尋ねました。すると黒い小人は、「お前の父親と話があるのだ、お前とではない」と言いました。息子は、「お前は父を欺きだましたのだ。証文を返せ。」と答えました。「いやだ」と黒い小人は言いました。「おれの権利を棄てるもんか」こうして二人は長い間話しあっていましたが、とうとう意見がまとまりました。つまり、息子は人間の敵のものでもないし、もう父親のものでもないので、小さな舟に乗って、その船を流れていく川に浮かべ、父親が自分の足で舟を押し出す、そうして息子は川に身をまかせたままにする、というものでした。そこで、息子は父親に別れを言って小舟に乗り、父親は自分の足で小舟を押し出さなければなりませんでした。小舟はひっくり返り、底が上に甲板が水の下になりました。それで父親は息子が亡き者と思い、家に帰り息子の死を悲しみました。
ところが小舟は沈まないで静かに流れていき、男の子は無事にその中にいました。こうして舟は長い間漂っていましたが、とうとう見知らぬ岸辺に着きました。そうして息子が陸に上がると目の前に美しい城が見えたのでそこに向かってでかけました。しかし、城に入ると、魔法にかけられた城だとわかりました。若者はどの部屋にも行ってみましたが、みんな空っぽで、とうとう最後の部屋に着くと、蛇が一匹とぐろを巻いていました。ところが、その蛇は魔法にかけられた乙女で、若者をみると喜び、「ああ、救い主よ、とうとう来たのね」と言いました。
「私はもう12年あなたを待っているんです。この国は魔法にかけられています。そうしてあなたはその魔法を解かなくてはなりません。」「どうしたらいいんですか?」「今夜、体を鎖で巻いた12人の黒い男たちが来ます、それであなたに、ここで何をしているのだ?と聞くでしょう。だけど黙って返事をしないでください。その者たちに好きなようにやらせてください。男たちはあなたを苦しめ、殴ったり、刺したりします。全部やらせてください。ただ絶対口を言ってはいけません。12時になると、男たちはまた去らなくてはいけないのです。二日目はまた別の12人が来ます。三日目は24人が来て、あなたの頭を切り落とします。でも12時になると、男たちの力は終わります。そうしてあなたが全部耐え忍んで一言も口にしなければ、私の魔法は解けます。私はあなたのところに、びんに入れた命の水を持っていきます。その水をあなたに塗れば、あなたは生き返り、前と同じに元気になります。」そこで若者は言いました。「喜んであなたを救います。」そして何もかも娘が言ったように起こって、黒い男たちは若者に一言も話させることができなかったので、三日目の夜に蛇は美しい王女になり、命の水をもってやってきて、若者を生き返らせました。
そうして王女は若者に抱きついてキスしました。城じゅうに喜びがあふれました。このあと、二人の結婚式があげられ、若者は金の山の王様になりました。二人は一緒にとても幸せに暮らし、お后はりっぱな男の子を生みました。すでに8年が過ぎていました。王様はふと父親のことを思い出して心を動かされ、訪ねてみようと思いました。ところがお后は王様を行かせようとしないで、「今からもうわかるわ。あなたが行くと私は不幸になるの。」と言いました。しかし、王様が何度もしつこくその話をもちだすので、とうとうお后は承知しました。別れるときにお后は王様に願掛け指輪を渡し、「この指輪を指にはめてもっていってください。そうすればたちまち行きたいところへ行けますわ。ただその指輪で私をここから連れ出してあなたのお父さんのところに呼ばないと約束して下さい。」と言いました。それを王様は約束して指輪をはめ、ふるさとの父親が住んでいる町のすぐ外に行きたい、と願いました。途端に王様はそこにいました。それで町をめざして進んだのですが、門にくると門番が入れようとしませんでした。王様がとても奇妙で、それでいてぜいたくなりっぱな服を着ていたからです。そこで王様は羊飼いが羊の番をしている山に行き、羊飼いと服を取り替え、古い羊飼いの上着を着ました。するとさえぎられずに町に入れました。
王様は父親のところにやってきて、素性を明かしましたが、父親は羊飼いが息子だとまるで信じないで、確かに息子は一人いたがずっと昔に死んでしまったよ、だがあんたは貧しくあわれな羊飼いに見えるから、食べ物をやろう、と言いました。そこで羊飼いは両親に、「私は本当にあなたがたの息子です。息子だとわかる体の印を知りませんか?」と言いました。「知っていますよ」と母親が言いました。「息子には右腕の下にきいちごのあざがあったわ。」羊飼いがシャツを後ろにずらすと右腕の下にきいちごのあざが見えました。それでもう息子であることを疑いませんでした。それから息子は両親に、自分は金の山の王様で、王様の娘と結婚し、7歳のりっぱな息子がいる、と話しました。
すると父親は、「それは絶対本当と思えない。羊飼いのぼろ上着を着て歩き回っている王様ってのはおかしいじゃないか。」と言いました。これを聞いて息子はかんしゃくを起こし、約束のことを考えもせず、指輪を回し、妻と息子が一緒にいればなあ、と願掛けしました。あっという間に二人は目の前にいました。しかしお后は泣いて、王様を責め、あなたは約束を破ったのね、それで私を不幸にしたのよ、と言いました。王様は、「うっかりやってしまったのだ。悪気はなかったのだが」と言って、お后を落ち着かせようとしました。お后はそれを信じたふりをしましたが、心の中では夫を恨みに思っていました。
それから王様はお后を町の外の畑へ連れて行き、小舟が押し出された川を見せました。そのあと、王様は、「ああ、疲れたな。座ってくれ。少し君の膝で眠りたいな。」と言いました。そして王様はお后の膝に頭をのせ、お后がしばらくしらみをとってあげているうちに、やがてねいりました。すると、眠っている間に、お后はまず王様の指から指輪をはずし、次に頭の下から膝を抜いて、あとには自分の上履きだけ残して、腕に子どもを抱え、自分の王国に帰りたい、と願掛けしました。
王様が目覚めると、たった一人でねころがっていて、妻も子どももいなくなっていました。指輪も指からなくなって上履きだけが記念の印としてまだそこにありました。(親のところへは戻れないな)と王様は考えました。(お前は魔法使いだと言うだろうから。でかけて、自分の国に着くまで歩き続けよう)そこで王様はでかけて、やがて三人の巨人が立っている山に来ました。巨人たちは父親の財産をどうわけるかわからなくて喧嘩していました。
三人は王様が通りかかるのを見て、呼びとめ、「小さな人間というのは頭が回る。あんた、遺産をおれたちに分配してくれないか」と言いました。ところで遺産というのは、まず刀で、それを手にし、『おれ以外の頭が落ちろ』と言えばどの頭も地面に落ちてしまうというものでした。二つ目は、それを着た者の姿が見えなくなるマントでした。三つ目は長靴で、それを履いた者は行きたいどこでもすぐに行けるというものでした。王様は、「まだ役に立つのか見るからその三つの品をちょっと貸してくれないか」と言いました。
それで三人はマントを渡し、王様が着てみると姿が見えなくなってハエに変わりました。それから元の姿に戻り、「マントは大丈夫だ。今度は刀をよこせ。」と言いました。巨人たちは、「だめだ、それは渡せない。あんたが『おれ以外の頭は落ちろ』と言えば、おれたちの頭が落ちてしまい、あんたの頭だけがくっついていることになるぜ。」それでも、木で試してみるだけだという条件付きで、王様に刀を渡しました。王様がやってみると、刀はわら茎でもあるかのように木の幹を真っ二つに切りました。それから王様は長靴も欲しいと思いましたが、巨人たちは「だめだ、長靴は渡さない。あんたが履いて山のてっぺんへと願えば、おれたちは何も無くてここに残されてしまうからな。」と言いました。「ああ、まさか」と王様は言いました。「そんなことはしないさ。」そこで巨人たちは長靴も渡しました。王様はこれらの品物を全部手にしているとき、妻と子供のことしか考えていなくて、独り言のように「ああ、金の山にいるならなあ」と言ってしまいました。途端に王様は巨人の目の前から消えてしまい、こうして遺産の分配は終わりました。
宮殿の近くへ行くと、喜びの声とバイオリンや笛の音が聞こえてきました。人々は、お后さまが別の方と結婚するんです、と王様に言いました。それで王様は怒って、「不実な女め、わたしが眠っている間に裏切って捨てていったな。」と言いました。それで王様はマントを着て、誰にも見られず宮殿に入りました。広間へ入ると、大きなテーブルにご馳走が並び、お客たちが飲んで食べて、笑って冗談を言っていました。その真ん中に王冠をかぶり豪華な衣装を着てお后がいました。
王様はお后の後ろに行きましたが誰にも見えませんでした。お后が皿に肉を一切れとりわけると、王様はそれをとって食べ、お后がワインをグラスにつぐと王様はそれをとって飲みました。お后は何か口に入れようとしてはいつもなくなりました。皿やグラスがすぐ消えてしまったからです。それで気落ちして恥ずかしくなり、立ち上がって自分の部屋へ入り泣き出しました。王様はそこへついていきました。お后は「悪魔が私を思いのままにしているの?私の救い主は来なかったの?」と言いました。それで王様はお后の顔をなぐり、「救い主がこなかったか、だと?今お前を思いのままにしているのはその救い主だよ。この裏切り者め、お前からこんな目にあわされる覚えはないぞ。」と言いました。
そうして姿を現すと、広間に入っていき、「結婚式は終わりだ。本物の王が帰ったのだ」と叫びました。そこに集まっていた王様や王子や相談役たちはばかにしてあざ笑いましたが、王様はわざわざ相手にしないで、「出ていくのか、いかないのか?」と言いました。するとみんなが王様をつかんでおさえつけようとしました。しかし王様は刀を抜いて、「おれ以外の頭は落ちろ」と言いました。それで頭がみんな床に転がり王様だけが勝利者になり、もう一度金の山の王様になりました。